
Donald Tusk. Fot. Kancelaria Premiera RP
Agnieszka Bielamowicz

ostatnia aktualizacja: 2013/09/22 06:00
Przed polskim sejmem stanął „pomnik” Tuska. Znany z zamiłowania do footballu premier trzyma piłkę, a na głowie ma czapkę, mającą nawiązywać do jego wizyty w Peru. „Ukochany panie premierze, Donaldzie drogi, słońce ty nasze, przepełnieni radością z rządów łaskawych, my, naród poddany, składamy ci szczere i radosne podziękowania. Niewysłowiona jest wdzięczność i niewypowiedziane uwielbienie nasze” – wykrzykiwali podczas happeningu związkowcy. A premier tradycyjnie: dowcipny. Pytany o komentarz do „pomnika”, powiedział: „Gdybym miał się w przyszłości Polakom, przynajmniej części rodaków, skojarzyć ze słońcem, a moi oponenci z deszczem, to jestem wygrany”. Czyżby?
W atmosferze przesytu rządami i niepowodzeniami gabinetu Tuska i w chwili, w ktorej Ruch Palikota okazuje się jedną wielką wyborczą i ideologiczną pomyłką, żniwo zbierać zaczyna Kaczyński. Oto w obozie politycznego wroga Platformy robi się coraz bardziej gorąco, a to choćby za sprawą Hoffmana. Ten, przyłapany po pijaku, chwalił się wielkością swojego penisa. Reakcja PiS była szybka i dosadna: uchwała o godnym zachowaniu się, także po godzinach pracy. Bo PiS nie może pozwolić sobie na wpadki. Wszak po spektakularnym rozwodzie Gowina z PO szala zwycięstwa w nadchodzących wyborach przechyla się coraz bardziej na korzyść Kaczyńskiego. Prezes nie próżnuje. Wziął w ubiegłą niedzielę udział w 31. Ogólnopolskiej Pielgrzymce Ludzi Pracy na Jasnej Górze. Powiedział: „Sądzę, że chodzi o to, żeby Polska, tak jak marzyliśmy przed ćwierćwiekiem i wcześniej, stała się państwem ludzi pracy; państwem, które szanuje ludzi pracy, które chroni pracę, które zapewnia pracę (…).” Wszystko to piękne idee, gorzej z realizacją. Chciałabym zobaczyć, jak dźwiga kraj z bezrobocia. Tymczasem Radek Sikorski, uważany na międzynarodowej arenie za jedynego polskiego polityka, z którym warto i trzeba rozmawiać, ma przed sobą – dzięki m.in. niesztampowym pomysłom na rozwiązanie syryjskiego konfliktu – perspektywę objęcia w 2014 r. stanowiska w NATO albo w Unii. To smutne, że polska polityka ma wpisane w swój bieg znowu tyle rozczarowania. Frustrujące, że wszystkie zmiany rodzą się nie z politycznego geniuszu, ale z wyboru mniejszego zła. A ci charyzmatyczni, którzy mogliby jej pomóc, wybierają opcje z dala od politycznego bagna. Tym sposobem wracać będziemy ciągle do punktu wyjścia: zmierzchu wielkiej polskiej polityki. I jedynie wspominać czasy, gdy na mapie Europy znaczyliśmy tak wiele.